22.02.2011
Le Parisien: Kaddafi, 41 lat dyktatury. Elektryczność: w stronę podwyżek. Mieszkania: Francuzi nie ufają rządowi. Paryż: Le Comédia ma nowego szefa. Całkiem etniczne sklepy.
Le Parisien: Qaddafi, 41 years of dictatorial regime. Electricity: towards the rise. Housing: the French do not trust their government. Paris: Le Comédia theatre has a new boss. Totally ethnic shops.
D'Orsay
Późna pobudka po raz kolejny. Nawet Pierre nie pozostał obojętny. Café latte, ciastko jabłkowe i „Le Parisien” w Relay, stacja Musée d'Orsay.
Znaczki na poczcie (bardzo ładna i przemiła ekspedientka). Kolejka do d'Orsay. Kontrola bagażu, szatnia,
zakaz fotografowania,
(chyba nie chcą u siebie powtórki z Luwru). D'Orsay jest jednak cudowne. O całe lata świetlne ponad Luwrem – mam na myśli światło dzienne, którym delikatnie iluminowane są dzieła.
Je recherche une resemblance plus profonde que celle qu'obtienne le photographe! („Szukam podobieństw głębszych niż te, które uzyskuje fotograf!”), rzekł wujek Van Gogh. Och, doprawdy.
„Śniadanie na trawie” zaczyna przemawiać do widza dopiero z odległości około 4 metrów. Gdy można już oddzielić światło żarówek od tego, które namalował Monet. Obie części obrazu są od tej pory puzzlami rzeczywistości, tej fragmentarycznej, którą wprost trzeba było rozdzielić.
Nie pozwolono mi nawet wnieść aparatu do muzeum, a spędziłem tam lwią część dnia. Ale w następnym wpisie ta strata zostanie powetowana.
The D’Orsay
Woke up late, again. Even Pierre seemed moved. Café Latte, an apple pie and Le Parisien at Relay at Musée D’Orsay metro station.
Post stamps bought (the post office assistant pretty nice and pretty hot). Long queue to the D’Orsay. Baggage control, cloak-room,
no photos,
(they probably don’t want to be like the Louvre). D’Orsay is marvellous though. Lightyears ahead of the Lovure -- I mean the actual daylight which gently illuminates the works.
Uncle Van Gogh says: Je recherche une ressemblance plus profonde que celle qu'obtient le photographe ! („I look for the resemblance deeper than the one the photographer gets!”). I mean, really?
Monet’s “Breakfast on the grass” starts to transmit its message only when one place themselves some 4 meters off the painting. It’s when you’re able to distinguish between the electric light from the one painted by Monet. Both parts of the painting become the puzzles of that fragmentary reality, the one you just had to tear apart.
They didn’t even let me to carry the camera inside the museum. But the next post will equalize this.
No comments:
Post a Comment